giovedì 7 febbraio 2013

Groźni jak mafia, brutalni jak psychopaci. Historia bandy z Magliany

Groźni jak mafia, brutalni jak psychopaci. Historia bandy z Magliany
(fot. Włoska policja)

Rzymska Banda z Magliany to jedna z najgroźniejszych organizacji przestępczych działających we Włoszech w latach 1976-1990. Nie była uznawana za mafię, Cosa Nostra jednak chętnie „wyręczała się“ stołecznymi bandytami. Jej członkowie byli zamieszani w najważniejsze sprawy kryminalne Włoch jak porwanie Aldo Moro, morderstwo Roberta Calviego, zamachy, zaginięcie Emanueli Orlandi. Legendarny szef bandy Renatino De Pedis przez lata był pochowany w bazylice św. Apolinarego w Rzymie. Kilka tygodni temu ekshumowano jego zwłoki. Policja szukała tam szczątków kobiety porwanej w 1983 roku. 

Tajemnice Bandy z Magliany

Nazwa tej organizacji przestępczej pochodzi od rzymskiej dzielnicy Magliana, gdzie banda powstała i gdzie mieszkała większość jej członków. Miała ona powiązania nie tylko z mafiami: Cosą Nostrą, Camorrą, 'Ndranghetą i Marsylijczykami - jej członkowie byli też w bliskich kontaktach ze światem polityki, z masonerią, biznesmenami, służbami specjalnymi i prawicowymi organizacjami terrorystycznymi. Banda w zasadzie była „długą ręką“ wszystkich tych sektorów i wykonywała brudną robotę na ich zlecenie.

Jej historia zainspirowała sędziego Giancarlo De Cataldo do napisania książki „Romanzo criminale“ (Powieść kryminalna), wydanej w 2002 roku. Trzy lata później, znany włoski aktor i reżyser Michele Placido, zekranizował ją. Film pod tym samym tytułem stał się kultowy.

Jak opowiedział na przesłuchaniu Maurizio Abbatino (pseudonim Crispino), jeden z historycznych przywódców organizacji – Banda z Magliany powstała przez przypadek. Pewnego dnia Franco Giuseppucci (pseudonim Czarnuch), który trudnił się przechowaniem broni wielu rzymskich bandytów, zaparkował swojego Garbusa przed barem, pozostawiając kluczyki w stacyjce. Gdy pił kawę, samochód ukradł okoliczny złodziej Giovanni Tigani. W bagażniku była torba z całym arsenałem Enrico De Pedisa (pseudonim Renatino), znanego przestępcy z dzielnicy Testaccio. Tigani sprzedał broń Abbatinowi. Kiedy Czarnuch i Renatino udali się do niego, by odzyskać „narzędzia pracy“ – Abbatino zawarł z nimi przestępcze przymierze.

Renatino i Crispino zaczęli szybko gromadzić wokół siebie kolejnych kryminalistów oraz przejmować kontrolę nad biznesem narkotykowym.

Czytaj dalej:

http://nasygnale.pl/kat,1025343,title,Tajemne-powiazania-politykow-z-mafia,wid,14469154,wiadomosc.html?ticaid=6e742

Tajemne powiązania polityków z mafią

Tajemne powiązania polityków z mafią
(fot. Jupiterimages)

- Nie pytajcie mnie, którzy politycy są związani z mafią, bo mogłoby to zdestabilizować państwo - mówił świadek koronny Tomaso Buscetta do sędziego Giovanniego Falcone. We Włoszech wielu polityków podejrzewano o powiązania mafijne i nawet sądzono ich za to w procesach. Jednak nigdy nic nikomu nie udowodniono.
Senator Giulio Andreotti przebywa w szpitalu w stanie ciężkim. Czy wielokrotny premier Włoch zabierze ze sobą do grobu wszystkie niewygodne tajemnice włoskiej polityki? Siedmiokrotny szef rządu, ośmiokrotny minister obrony, pięciokrotny minister spraw zagranicznych, trzykrotny minister gospodarki, dwukrotny minister finansów, jednokrotny minister skarbu, spraw wewnętrznych, kultury i polityki wspólnotowej był wmieszany w wiele afer oraz skandali i miał proces, w którym był sądzony o przynależność do organizacji przestępczej (Cosa Nostra).


Choć Andreotti nie został skazany, nie jest to jednoznaczne z tym, że jest niewinny. W procesie pierwszej instancji, który zakończył się 23 października 1999 r., były premier został uniewinniony, gdyż według sędziego fakt udziału w stowarzyszeniu mafijnym nie zaistniał. W procesie apelacyjnym natomiast (który zakończył się 2 maja 2003 r.) udowodniono, że polityk był powiązany z mafią do 1980 r., ale przestępstwo uległo przedawnieniu i Andreotti nie dostał wyroku. Gdyby rozprawa zakończyła się rok wcześniej, były premier mógłby zakończyć swoją świetlaną karierę w więzieniu. Mógłby też zostać całkowicie uniewinniony. Tak natomiast, ciąży na nim cień przedawnionego przestępstwa przynależności mafijnej... Belzebub, Czarany papież, Wujek Juliusz, Boski - to przydomki jakimi obdarzono polityka.

Proces kasacyjny w 2004 roku potwierdził wyrok - przedawnienie za powiązania mafijne do 1980 r. i uniewinnienie od podejrzeń o kontakty po tej dacie. W uzasadnieniu wyroku można przeczytać, że oskarżony nie tylko podejmował działania faworyzujące mafię, jego relacje z przestępczością zorganizowaną miały charakter współpracy.

Mafijny pocałunek

Giulio Andreottiemu udowodniono spotkanie z bossem Cosa Nostry Andrea Manciaracina (człowiekiem Toto Riiny), mające miejsce w 1985 roku, gdy polityk pełnił funkcję ministra spraw zagranicznych. Choć wytłumaczenie przyczyny tego spotkania nie zostało uznane za usprawiedliwiające, powodu i treści rozmowy nie ustalono - potwierdzało to jednak, że były premier miał kontakty z mafią także po 1980 roku.

Andreotti jako polityk Demokracji Chrześcijańskiej miał ścisłe kontakty z chadeckimi interlokutorami politycznymi Cosa Nostry - deputowany Salvo Lima; palermitańscy przedsiębiorcy należący do mafii i do partii DC, znani jako kuzyni Ignazio i Antonino Salvo; prezydent miasta Palermo Vito Ciancimino przynależący do Cosy Nostry. Salvo Lima i Ignazio Salvo zostali zamordowani w 1992 roku, za to że nie byli w stanie wpłynąć na zmianę wyroku w tzw. "maxiprocesie", w którym została skazana cała Kopuła sycylijskiej mafii. Belzebub znał osobiście także bossów Gaetano Badalementi i Sefano Bontade.

Wielu świadków koronnych zeznało, że Wujek Juliusz był bardzo bliski Cosa Nostrze, która mogła na niego liczyć w zamian za poparcie wyborcze. Leonardo Messina powiedział nawet, że Andreotti był "punciutu" - czyli "mężem honoru" zaprzysiężonym przez mafię. Boss Giovanni Brusca zeznał, że podczas wojny mafijnej dostali ostrzeżenie, iż ma być mniej zabitych, bo inaczej Wujek Juliusz będzie zmuszony wprowadzić stan wyjątkowy na Sycylii.

Były mafiozo Balduccio Di Maggio - który przyczynił się do aresztowania "ojca chrzestnego" Totto Riiny (w zamian za to ukarano go zabijając i rozpuszczając w kwasie jego dziecko) - opowiedział o tym, że Andreotti i Riina spotkali się w domu Ignazio Salvo w 1987 roku, i że Riina pocałował polityka siedmiokrotnie na znak najwyższego respektu. Ten symboliczny i rytualny pocałunek mafijny miał sugerować, że prawdziwym "capo di tutti capi" Cosa Nostry jest właśnie Belzebub.

Prokuratura podczas procesu byłego premiera skoncentrowała się zbytnio na tym zeznaniu, pomijając inne - w końcu jednak ani spotkania, ani pocałunku nie udowodniono.

Czytaj dalej:

 http://nasygnale.pl/kat,1025343,title,Tajemne-powiazania-politykow-z-mafia,wid,14469154,wiadomosc.html?ticaid=6e742

Kto brutalnie zabił 13-letnią dziewczynkę?

Kto brutalnie zabił 13-letnią dziewczynkę?
(fot. cronacaeattualita.blogosfere.it)


Od ponad roku włoska policja konfrontuje DNA mężczyzn, poszukując napastnika 13-letniej Yary Gambirsio z Brembate. Dziewczynka, pobita i zraniona nożem, została porzucona na polu zarośniętym chaszczami, gdzie zmarła z wyziębienia organizmu. Jej ciało znaleziono dopiero po trzech miesiącach. Do tej pory przebadano profil genetyczny 18 tysięcy osób. 

Yara Gambirasio mieszkała w miejscowości Brembate di Sopra, koło Bergamo i chodziła do trzeciej klasy gimnazjum. Miała trzynaście lat i ćwiczyła gimnastykę artystyczną. 26 listopada 2010 roku wyszła z domu o godzinie 17:30 i choć nie miała zajęć sportowych, udała się do sali gimnastycznej w klubie oddalonym od domu ok. 700 metrów. Zaniosła swoim koleżankom sprzęt muzyczny. Około 18:30 wyszła z klubu. Odpowiedziała na SMS swojej koleżanki.

Ostatni ślad wskazywał na to, że jej komórka znajdowała się o 18:49 w miejscowości Mapello oddalonej dwa kilometry od domu. Sekretarka włączyła się po raz ostatni o 19:11, gdy zaniepokojona matka zadzwoniła do córki. Potem telefon Yary zamilkł. Rodzice zawiadomili policję o 19:30.

Poszukiwania bez rezultatu

Do poszukiwań zaginionej dziewczynki zostały zaangażowane imponujące środki: policja, straż, psy oraz wolontariusze. Przeczesano całą okolicę kilkakrotnie w ciągu kilku dni. Po Yarze nie było jednak śladu. Trzech świadków (kobieta, były strażnik i młody sąsiad rodziny Gambirasio), zeznało, że na ulicy, którą trzynastolatka miała wracać do domu widzieli dwóch mężczyzn w czerwonym samochodzie z zapalonymi światłami postojowymi. Chodziły też plotki o gwałcicielach jeżdżących po okolicy w białym furgonie.

Ślady dziewczynki tropione przez psy policyjne urwały się na pobliskiej budowie, gdzie pracowało kilkudziesięciu robotników, a wśród nich wielu obcokrajowców. Plac i budynki, w których mieściły się pakamery robotnicze został wielokrotnie przeszukany przez specjalistów z laboratorium kryminalnego, którzy jednak nie znaleźli żadnych konkretnych dowodów.

Czytaj dalej:

http://nasygnale.pl/kat,1025343,title,Kto-brutalnie-zabil-13-letnia-dziewczynke,wid,14488469,wiadomosc.html
 

Kobieta, która zmieniła oblicze cosa nostry

Kobieta, która zmieniła oblicze cosa nostry
(fot. unita)

Nazywano ich Bonnie i Clyde z cosa nostry. On - Salvatore (Toto) Riina - ojciec chrzestny sycylijskiej Kopuły. Ona - Ninetta Bagarella - pospolita nauczycielka z Corleone. Nosiła kolorowe sukienki i warkocze, rozmawiała z dziennikarzami, była bardzo wyemancypowana jak na ówczesną włoską kobietę. Choć pozostała wierna tradycji mafijnej, zmieniła jednak stereotyp kobiet mafii.

Antonietta Bagarella, zwana Ninettą, urodzona w Corleone na Sycylii w 1944 roku, to pierwsza kobieta w historii, która została skazana za faworyzowanie mafii. Pochodzi z rodziny mafijnej z długimi tradycjami: dziadek i ojciec byli regionalnymi bossami.


Rodzina Bagarella była bardzo liczna. Ojciec Salvatore Bagarella i matka Lucia Mondello zaraz po ślubie zamieszkali w Corleone i mieli sześcioro dzieci: Giuseppe, Calogero, Giovanna, Leoluca, Antoinetta i Maria). Żyli w małym sycylijskim miasteczku, aż do chwili, gdy ojciec został skazany na przymusowy pobyt na północy Włoch za przestępstwa mafijne. Ninetta była czwartą córką i uczęszczała do gimnazjum. Jej trzej bracia też zasłużyli się dla klanu Corleończyków: najstarszy brat Calogero zginął w 1969 r., podczas porachunków mafijnych w Palermo, drugi - Giuseppe - umarł w więzieniu w 1972 r., najmłodszy Leoluca, to najokrutniejszy killer cosa nostry (skazany min. za zabójstwo małego Giuseppe Di Matteo, którego zwłoki rozpuszczono w kwasie solnym).

Również Antonietta Bagarella poślubiła mafiosa, i to największego - Toto Riinę (legendarnego przywódcę cosa nostry, aresztowanego w 1993 r. i odsiadującego obecnie wielokrotne dożywocie). Don Salvatore Riina zwany "Krótkim" - to "capo di tutti capi", czyli ojciec chrzestny sycylijskiej Kopuły. Policja włoska oskarża go o 1000 zabójstw. Między innymi wydał wyroki na sędziów Falcone i Borsellino. Po 24 latach Riinę zdradził były szofer współpracujący z prokuraturą jako świadek koronny – Balduccio Di Maggio, podobno także dlatego, że boss nie pozwolił mu rozwieść się z żoną i żyć z młodą kochanką.

"Krótki" został schwytany 15 stycznia 1993 r. przez Crimor (specjalny oddział policji kierowany przez kapitana "Ultimo"). Riina, którego poszukiwano od 1969 r., został zatrzymany w samochodzie na pierwszym skrzyżowaniu przed swoją willą przy Via Bernini nr 54, w Palermo, gdzie mieszkał spokojnie od kilku lat wraz z żoną Antoniettą i dziećmi.

Czytaj dalj:

http://nasygnale.pl/kat,1025343,title,Kobieta-ktora-zmienila-oblicze-cosa-nostry,wid,14366820,wiadomosc.html?ticaid=6e356

Tajemnicza śmierć arystokratki. Wiadomo już, kto ją zabił!

Tajemnicza śmierć arystokratki. Wiadomo już, kto ją zabił!
(fot. repubblica.it)

Sprawę zabójstwa rzymskiej arystokratki Alberici Filo della Torre wyjaśniono dopiero po 20 latach, zaledwie rok temu. Zbrodnia intrygowała długo włoską opinię publiczną ze względu na wszystkie swoje aspekty: błękitna krew, olbrzymie pieniądze ukryte w Szwajcarii, zdrada, skandal ze służbami wywiadowczymi oraz sposób zabicia ofiary. Pomimo podejrzeń w stosunku do wielu osób, które mogły mieć powody, by pozbawić księżną życia - prawda okazała się banalna. Albericę Filo della Torre zabił jej filipiński służący Manuel Winston. 

Ciało księżnej znaleziono 10 lipca 1991 r., około południa w jej własnej sypialni, w luksusowej willi mieszczącej się w ekskluzywnej dzielnicy Olgiata, w północnej części Rzymu. Kobieta leżała na ziemi z rozbitą głową zawiniętą w zakrwawione prześcieradło, a w pokoju były liczne ślady krwi. Bezpośrednią przyczyną śmierci nie było jednak uderzenie w głowę ciężkim narzędziem, lecz uduszenie, którego sposób wskazywał na to, że zabójca znał sztuki walki Dalekiego Wchodu.


Feralnego dnia, rankiem w domu był mąż, dwójka dzieci, dwie służące filipińskie, angielska opiekunka do dzieci oraz kilku robotników, którzy wykonywali prace w ogrodzie w związku z przyjęciem, jakie miało odbyć się wieczorem. Jedna ze służących - Violeta Alpaga, zaniosła księżnej śniadanie do łóżka o godzinie 7.45, arystokratka zeszła na moment do salonu około 8.30 i po kwadransie wróciła do sypialni, z której już nigdy więcej nie wyszła żywa.

Służąca Violeta, wraz z małą córką księżnej Domitillą, zapukała do drzwi sypialni około 9.30, ale Alberica nie odpowiadała. Po godzinie, filipińska służąca znów zapukała i na dobre zaniepokojona tym, że pani ani nie otwiera, ani nie odpowiada na telefon otworzyła drzwi zapasowym kluczem, i znalazła zwłoki arystokratki na ziemi.

Na miejsce zbrodni, oprócz karabinierów i policji wezwanych przez służącą, od razu przybył również wysoki funkcjonariusz włoskiego kontrwywiadu SISDE - Michele Finocchi, który znał dobrze rodzinę i często bywał w willi.

Czytaj dalej:

http://nasygnale.pl/kat,1025341,title,Tajemnicza-smierc-arystokratki-Wiadomo-juz-kto-ja-zabil,wid,14401584,wiadomosc.html?_ticrsn=3&ticaid=510065

Rozpuścili ją w kwasie, bo współpracowała z policją

Rozpuścili ją w kwasie, bo współpracowała z policją
(fot. corrieredelveneto.corriere.it)

Okrutna i przerażająca historia Lei Garofalo, kobiety z Kalabrii współpracującej z policją, którą zabito i rozpuszczono w kwasie solnym, doczekała się wreszcie sprawiedliwego zakończenia: 6 osób z klanu Cosco zostało skazanych na dożywocie.
W Mediolanie 30 marca 2012 roku, zakończył się proces w sprawie Lei Garofalo, która zniknęła w nocy z 24 na 25 listopada 2009 r., właśnie w tym mieście. Żona groźnego bossa ndranghety z Petilia Policastro, w prowincji Krotony na Kalabrii i matka Denise Cosco została zwabiona podstępem w pułapkę, uprowadzona przez wspólników męża, torturowana, zabita strzałem w głowę i rozpuszczona w kwasie solnym.


Wszyscy członkowie klanu, którzy brali udział w zabójstwie zostali skazani przez sąd na dożywocie: Carlo Cosco, Vito Cosco, Giuseppe Cosco, Carmine Venturino, Rosario Curcio i Massimo Sabatini.

"To straszne wyobrażać sobie kobietę ubezwłasnowolnioną, związaną, sterroryzowaną, torturowaną i zabitą. Aż mdli na myśl o ojcu, który wykorzystuje marzenie córki, która chciałaby mieć bluzę, ale nie ma pieniędzy, aby ją sobie kupić i oszukuje ją mówiąc: 'Przyjedź do mnie, ja ci kupię wszystko, co chcesz!', wiedząc dobrze o tym, że Denise przyjechałaby tylko z matką, i że to jest najlepszy sposób, aby zastawić pułapkę na Leę.

Kiedy przygotowywałem mowę oskarżycielską i czytałem raz jeszcze wszystkie dokumenty, zdałem sobie sprawę z tego, że o tej kobiecie, której życie prześledziliśmy pod mikroskopem, nie wiedziałem absolutnie nic, bo nie miałem szczęścia poznać jej. Proszę was, aby osoby, które po niej płaczą, otrzymały sprawiedliwość. Winni mają imię i nazwisko. Skażcie ich na słuszną karę: dożywocie. Może spędzając długie lata w więzieniu, będą mieli wyrzuty sumienia, których przez wszystkie te miesiące nigdy nie okazali" - tak zakończył swoje wystąpienie, trwające 15 godzin, prokurator Marcello Tatangelo na rozprawie w Mediolanie.

Czytaj dalej:

http://nasygnale.pl/kat,1025343,title,Rozpuscili-ja-w-kwasie-bo-wspolpracowala-z-policja,wid,14414053,wiadomosc.html?_ticrsn=3&ticaid=510064

Cały kraj uwierzył w jej bajeczkę. To ona zabiła własne dziecko!

Cały kraj uwierzył w jej bajeczkę. To ona zabiła własne dziecko!
(fot. gossipitaliano.it)

Śmierć małego Samuela wstrząsnęła Włochami tak, jak śmierć Madzi poruszyła Polskę. Okrutne dzieciobójstwo, którego powód trudno zrozumieć i trudno wyjaśnić: depresja poporodowa, choroba psychiczna, wypadek? Tak jak w Polsce wiele kontrowersji wzbudziło działanie detektywa Krzysztofa Rutkowskiego, we Włoszech krytykowano metody pracy adwokata Carla Taorminy. Sprawa była pożywką dla mediów, które zostały wykorzystane do manipulowania opinią publiczną. Właśnie mija 10 lat od tej potwornej tragedii...
 
"Czy płakałam za bardzo?" - te słowa dzieciobójczyni do jej adwokata podzieliły całe Włochy. Zostały wypowiedziane tuż po występie w telewizji, gdy myślała, że mikrofony zostały już wyłączone i nikt jej nie słyszy.

Dzięki wystąpieniom telewizyjnym Annymarii Franzoni, która wylewała krokodyle łzy i zapewniała o swojej niewinności - część telewidzów była przekonana, że sędziowie popełniają błąd skazując ją za dzieciobójstwo. Druga część opinii publicznej myślała, że matka nie tylko odgrywa bardzo dobrze rolę ofiary, by ukryć swoją zbrodnię, ale i że czerpie olbrzymią przyjemność z protagonizmu medialnego. Franzoni wreszcie przestała być zwykłą "kurą domową" i stała się gwiazdą - spełniła marzenie, jakie odebrało jej macierzyństwo.

Jak do tego doszło?

Rankiem, 30 stycznia 2002 r., o godz. 8.28, Annamaria Franzoni zadzwoniła na pogotowie, w wyraźnym stanie podniecenia, mówiąc, że właśnie znalazła trzyletniego synka Samuela Lorenzi, we własnym łóżku i że dziecko "wymiotowało krwią". O godzinie 8.27, matka zawiadomiła również lekarza rodzinnego - Adę Satragni, która jako pierwsza przybyła do willi Franzonich, trochę odizolowanej, bo położonej na wzgórku w miejscowości Montroz, koło Cogne w Val d'Aosta.

Lekarka postawiła też pierwszą diagnozę - dziecko miało tętniaka mózgu, który pękł pod wpływem płaczu, powodując otwarcie się głowy. Próbując ratować dziecko umyła zakrwawioną twarz i ranę na głowie, a podejmując próby reanimacji przeniosła je na dwór, na zaimprowizowanych noszach. Te działania zatarły wiele śladów.

Kiedy dotarli lekarze pogotowia ratunkowego, którzy ze względu na trudności spowodowane śniegiem, musieli przylecieć helikopterem - sytuacja stała się jasna. Poważna rana głowy była wynikiem aktu przemocy. Dziecko było w stanie krytycznym.

Zgon stwierdzono o 9.55 w szpitalu w Aosta. Późniejsza autopsja wykazała, że przyczyną śmierci była seria uderzeń - co najmniej siedemnaście - tępym narzędziem w głowę. Na ranie ofiary znaleziono mikroskopijne ślady miedzi, co sugerowało, że dziecko zostało bite przedmiotem wykonanym z tego metalu. Drobne urazy stwierdzono również na rękach małego, będące prawdopodobnie wynikiem zdesperowanej obrony.

Kobieta tłumaczyła policji, że ubrała się i wyszła ze starszym synem na przystanek, gdzie przejeżdżał autobus szkolny. Gdy wróciła do domu po niecałych dziesięciu minutach - znalazła małego w takim stanie. Kiedy przyjechał mąż, Annamaria mówiła do niego: "Zróbmy jeszcze jedno dziecko! Muszę mieć jeszcze jedno dziecko!". Jej zachowanie zdziwiło śledczych.

Czterdzieści dni po śmierci trzyletniego Samuela - matka Annamaria Franzoni została oskarżona o morderstwo. Kobieta nigdy nie przyznała się do zabicia dziecka. Zawsze twierdziła, że jest niewinna.

Czytaj dalej:

http://nasygnale.pl/kat,1025341,title,Caly-kraj-uwierzyl-w-jej-bajeczke-To-ona-zabila-wlasne-dziecko,wid,14275730,wiadomosc.html?ticaid=6e033

9-latek zginął, bo miał dość gwałtów...

9-latek zginął, bo miał dość gwałtów...
(fot. chilhavisto.rai.it)

W sobotę 8 listopada 1997 r., o godz. 8:20, 9-tetni Silvestro Delle Cave wszedł do swojej szkoły w miejscowości Cicciano, koło Neapolu. Chłopiec jednak, zamiast iść do klasy, wyszedł z powrotem z budynku. Po drodze spotkał swojego kolegę Maria i powiedział mu, że musi wrócić do domu ciotki, bo zostawił tam farby. Od tego czasu ślad po nim zaginął. 

Alarm podniosła matka Rose Perrone, gdy dziecko nie wróciło do domu i dowiedziała się, że jej syn nie był w szkole. Poszukiwania rozpoczęły się natychmiast, zmobilizowano wszystkie siły policyjne. Psy, idąc za śladami chłopca, doprowadziły policjantów do domu ciotki Sylwestra, tam jednak trop się urwał, jakby chłopiec się rozpłynął.


Szukano śladów także na drodze prowadzącej do Cicciano Sasso, gdzie mieszka rodzina Delle Cave oraz do Polvica, do domu babci Silvestra. Dziecko przepadło. W sobotę rano, w pobliżu szkoły odbywał się rynek - duży ruch i zamieszanie mogły ułatwić ewentualne porwanie. Silvestro powiedział swojemu koledze, że wraca do domu ciotki, bo zapomniał tam przyborów szkolnych. Policja jednak ich nie znalazła, co sugerowało, że albo chłopiec je zabrał, albo była to tylko wymówka.

Czytaj dalej:

http://nasygnale.pl/kat,1025341,title,9-latek-zginal-bo-mial-dosc-gwaltow,wid,14323739,wiadomosc.html?ticaid=5e173

Okrutna zemsta mafii: rozpuścili dziecko w kwasie!

Okrutna zemsta mafii: rozpuścili dziecko w kwasie!
(fot. Archiwum Rodziny)


Giuseppe Di Matteo urodził się w 1981 roku. Był synem świadka koronnego Santino Di Matteo, byłego mafiosa, który stał się ofiarą zemsty cosa nostry. Aby zmusić ojca do milczenia, trzynastoletni chłopak został porwany i więziony przez długie miesiące. Mafia zabiła go, dając w ten sposób nauczkę także tym, którzy w przyszłości chcieliby współpracować z policją. Ciała dziecka nigdy nie znaleziono, gdyż zostało rozpuszczone w kwasie. Dopiero teraz zapadły wyroki w tej sprawie. 

"Jestem odpowiedzialny za porwanie oraz śmierć małego Giuseppe Di Matteo, który miał trzynaście lat, kiedy został uprowadzony i piętnaście, kiedy został zabity. Ja osobiście dokonałem i nakazałem ponad sto pięćdziesiąt zabójstw. Nawet dziś nie mogę przypomnieć sobie ich wszystkich..." - wyznał Giovanni Brusca, jeden z najgroźniejszych bossów cosa nostry, odpowiedzialny za zamach bombowy na sędziów Giovanniego Falcone i Rocco Chinnici.


Chłopiec został porwany 23 listopada 1993 r., ze stadniny konnej w Altofonte, przez grupę gangsterów przebranych za policjantów z Dyrekcji Śledczej Antymafii, którzy działali na rozkaz bossa z San Giuseppe di Jato. Dziecko widziało wcześniej ojca pod ochroną policji, miało więc zaufanie do mężczyzn w mundurach, którzy mówili, że mają go zawieźć do taty.

Według zeznań Gaspare Spatuzza, który brał udział w uprowadzeniu, a później, od 2008 r., zdecydował się na współpracę z wymiarem sprawiedliwości - dziecko było szczęśliwe na widok policjantów. "Tatuś! Mój kochany tatuś!" - krzyczało. Porywacze byli dla niego aniołami, którzy jednak szybko przemienili się w wilki. Mały został związany i był przetrzymany w bagażniku fiata fiorino, gdyż ludzie Brusca nie zdążyli przygotować więzienia. Potem oddano go w ręce bossa.

Czytaj dalej:

http://nasygnale.pl/kat,1025343,title,Okrutna-zemsta-mafii-rozpuscili-dziecko-w-kwasie,wid,14230363,wiadomosc.html?ticaid=5de58

Zabijali gejów, narkomanów i... księży! "Za brak moralności"

Zabijali gejów, narkomanów i... księży! "Za brak moralności"
(fot. AP)


28 zabitych w ciągu ośmiu lat! Na każdym miejscu zbrodni widniał napis "Ludwig". Przez lata sądzono, że pod tym imieniem kryje się nie jeden człowiek, lecz dziwna kryminalna organizacja neonazistowska. Czy tak było naprawdę? 

Ofiarami były głównie osoby z marginesu: homoseksualiści, narkomani, bezdomni i prostytutki. Ginęli jednak także zwykli obywatele - mężczyźni uczęszczający do kin porno lub młodzież spędzająca sobotnie noce w dyskotece, a także księża, którzy mieli grzechy na sumieniu. Motorem śmiercionośnej furii "Ludwiga" było karanie za brak "moralności".


Do brutalnych zabójstw dochodziło przede wszystkim w regionie Wenecji, a następnie na obszarze Lombardii. W późniejszym napisy "Ludwig" znajdowano także pod zbrodniami popełnionymi za granicą Włoch - w Holandii i w Niemczech - z tego właśnie powodu policja była przekonana, że przestępca nie może być jeden. Narzędzia zbrodni, jakich używano świadczyły o niezwykłej brutalności: nóż, młotek, siekiera, dłuto, skalpel, ogień. Po każdym przestępstwie ktoś wysyłał do mediów komunikaty i dowody świadczące o tym, że "Ludwik" był na miejscu zbrodni.

Kim jest Ludwig?

W nocy z 3 na 4 marca 1984 r., zostało aresztowanych dwóch młodych ludzi, którzy próbowali podpalić dyskotekę w okolicach Mantui. Od tego momentu "Ludwig" przestał zabijać. Dwóch zatrzymanych chłopaków miało czyste kartoteki i należało do najwyższych sfer weneckiego drobnomieszczaństwa - to Wolfgang Abel (ur. 25 marca 1959 w Düsseldorfie) i Marco Furlan (ur. 16 stycznia 1960 r. w Padwie).

Pierwszy ukończył studia matematyczne i był synem bogatego niemieckiego prezesa firmy ubezpieczeniowej, który mieszkał we Włoszech. Drugi robił właśnie magisterkę z fizyki, a jego ojciec był znanym i cenionym ordynatorem szpitala dla osób poparzonych. Być może właśnie z tego powodu młody Furlan miał skłonności piromańskie.

Śledczy nie mieli wątpliwości: "Ludwig" to Abel i Furlan. Włoską opinią publiczną wstrząsnął fakt, że przestępcy, którzy dokonali tylu potwornych zbrodni byli tak młodzi i pochodzili z tak dobrych domów. Nie było jednak tajemnicą, że oskarżeni mieli skrajnie prawicowe poglądy i hołdowali idei "oczyszczenia świata" ze "śmieci" (bezdomnych, homoseksualistów, narkomanów, prostytutek) i grzeszników. Abel i Furlan nie przyznali się do winy na procesie i w więzieniu próbowali popełnić samobójstwo.

Czytaj dalej:

 http://nasygnale.pl/kat,1025343,title,Zabijali-gejow-narkomanow-i-ksiezy-Za-brak-moralnosci,wid,14194728,wiadomosc.html?ticaid=6dced

Makabryczna zbrodnia: rozpuścił żonę w kwasie solnym!

Makabryczna zbrodnia: rozpuścił żonę w kwasie solnym!
(fot. corrieredelveneto.corriere.it)

Zabili ją i rozpuścili w kwasie solnym. Okrutna i przerażająca historia Lei Garofalo, kobiety z Kalabrii współpracującej z policją może nie doczekać się sprawiedliwego zakończenia i ukarania sprawców. 

Od ponad roku w Mediolanie trwał proces jej męża Carlo Cosco, bossa ndranghety z Petilia Policastro, oskarżonego o zbrodnię, której dokonał przy pomocy wspólników. Jednak po zmianie rządów we Włoszech, przewodniczący sądu Filippo Grisolia orzekający w tej sprawie został mianowany szefem gabinetu nowego ministra sprawiedliwości. Sprawa będzie musiała rozpocząć się od nowa i przy ślimaczym tempie włoskiej Temidy może ulec przedawnieniu.


Lea Garofalo zniknęła w nocy z 24 na 25 listopada 2009 r., w Mediolanie. Groźnego bossa ndranghety z Petilia Policastro, w prowincji Krotony na Kalabrii, poznała jeszcze jako nieletnia dziewczyna. W wieku 17 lat urodziła mu córkę - Denise Cosco.

Jej ojciec - Carlo Cosco, został aresztowany w 1995 r., gdy dziewczynka miała 5 lat. Gdy odsiadywał wyrok w więzieniu, dziecko pisywało do niego tylko listy, gdyż mama Lea nie chciała zabierać małej ze sobą na więzienne widzenia. Jednak latem, gdy Denise spędzała wakacje u dziadków, najbliższa rodzina bossa przyprowadzała ją do ojca, wbrew woli matki, która nie mogła się przeciwstawić logice mafijnej.

Czytaj dalej:

http://nasygnale.pl/kat,1025341,title,Makabryczna-zbrodnia-rozpuscil-zone-w-kwasie-solnym,wid,14180811,wiadomosc.html?ticaid=6dcab

Kto zdradził króla neapolitańskiej kamorry?

Kto zdradził króla neapolitańskiej kamorry?
(fot. Włoska policja)


Paolo Di Lauro, nieuchwytny boss neapolitańskiej kamorry i król narkobiznesu, został złapany 16 września 2005 r. Był poszukiwany listami gończymi przez trzy lata. Znajdował się na liście 30 najgroźniejszych przestępców. Miał przydomek "Milioner". 

Podobno wrócił do Secondigliano, aby położyć kres wojnie wewnątrz kamorry, trwającej od października 2004 r. do marca 2005 r., w której zginęły 54 osoby. Większość ofiar zamordowano w sposób szczególnie okrutny. "Milionera" zgubiło łakomstwo.


Trzeci Świat klanu Di Lauro

Kiedy o 6.45 chłopcy z oddziałów specjalnych weszli do mieszkania, "Milioner" był już ubrany w dżinsy i koszulkę. - Spokojnie, spokojnie! - powiedział i oddał się w ręce policji, nie stawiając najmniejszego oporu. W skromnym mieszkaniu, w którym się ukrywał, nie było żadnej broni. Kryjówka znajdowała się niedaleko wystawnej willi, w której przez lata żyła rodzina "Milionera", w samym sercu Secondigliano - północnej peryferii Neapolu.

Rione dei Fiori, czyli Dzielnica Kwiatów, była od lat kwaterą główną klanu Di Lauro. Niektórzy nazywają ją Trzecim Światem. Tu państwo i prawo nie liczą się, panuje mafia i zmowa milczenia. Ponad 70% mieszkańców jest związanych z kamorrą, a wszyscy bezrobotni pracują, rozprowadzając narkotyki. Układy przestępcze są tak silne, że organizacja kryminalna wysiedliła wielu prawowitych właścicieli domów i wprowadziła na ich miejsce swoich lokatorów.

Mieszkanie, w którym ukrywał się nieuchwytny boss, należało do 40-letniej Fortuny Liguori, konkubiny jednego z "żołnierzy" klanu. Jej zadaniem było opiekowanie się królem przemytników i gotowanie mu jedzenia. Prawie codziennie Fortuna szła do sklepu, gdzie kupowała ulubione przysmaki "Milionera": łososia i bottargę. To właśnie drogie ryby, kupowane zawsze w tym samym sklepie, naprowadziły Dyrekcję Śledczą Antymafii na trop groźnego gangstera.

Czytaj dalej:

http://nasygnale.pl/kat,1025343,title,Kto-zdradzil-krola-neapolitanskiej-kamorry,wid,14096169,wiadomosc.html?ticaid=6d977


Ksiądz gwałcił go w sierocińcu - to dlatego zabijał dzieci?

Ksiądz gwałcił go w sierocińcu - to dlatego zabijał dzieci?
(fot. serialkiller.it)


Potwór z Foligno wyjdzie na wolność w 2017 roku. Pedofil i zabójca przynajmniej dwójki dzieci ma wszystkie cechy seryjnego mordercy. - Kiedy wyjdę z więzienia, zabiję jeszcze raz, bo taki już jestem - powiedział podczas swojego procesu.

Luigi Chiatti urodził się 27 lutego 1968 roku jako Antonio Rossi. Był synem 24-letniej kelnerki, samotnej matki - Marii Rossi. Niedługo po narodzinach kobieta oddała dziecko do sierocińca w Narni. Gdy miał siedem lat, został adoptowany przez zamożną, bezdzietną rodzinę z Foligno.


Został aresztowany 8 sierpnia 1993 roku za brutalne zabójstwo 13-letniego Lorenzo Paolucciego. Podczas przesłuchania przyznał się też do zamordowania 4-letniego Simone Allegretti. Zbrodnia miała miejsce 4 października 1992 roku. Media nazwały go Potworem z Foligno. Został skazany na 30 lat więzienia, ze względu na częściowe zaburzenia psychiczne.

Wyrok odsiaduje w więzieniu o podwyższonym bezpieczeństwie w Spoleto. Może jednak otrzymać częściowe zwolnienie warunkowe już w 2017 roku, tak jak seryjny morderca kobiet Maurizio Minghella, który na zwolnieniu warunkowym zabił 5 prostytutek (przeczytaj o nim tutaj). Tym razem opinia publiczna jest dużo bardziej wyczulona, bo w grę wchodzą dzieci.

Czytaj dalej:

 http://nasygnale.pl/kat,1025343,title,Ksiadz-gwalcil-go-w-sierocincu-to-dlatego-zabijal-dzieci,wid,14006735,wiadomosc.html

Zabijanie sprawiało mu ogromną przyjemność. Historia dusiciela z Genui

Zabijanie sprawiało mu ogromną przyjemność. Historia dusiciela z Genui
(fot. ilcannocchiale.it)

Został skazany na 131 lat więzienia za zabójstwo dziesięciu kobiet. Pięciu morderstw dokonał podczas zwolnienia warunkowego, gdy pracował w stolarni. Miał skłonności nekrofilskie. Udało mu się też uciec ze szpitala więziennego. O kim mowa?

Jak zwykle trudne dzieciństwo



Maurizio Minghella urodził się 16 lipca 1958 w Genui. Kiedy skończył 6 lat, matka rozstała się z ojcem i wychowywała samotnie pięcioro dzieci. Po niedługim czasie kobieta związała się z innym mężczyzną. Ojczym pił na umór i bił całą rodzinę. Minghella wyznał wiele lat później: "wielokrotnie miałem ochotę go udusić, zaciskając mu sznur na szyi od tyłu".


Chłopak nigdy nie był prymusem. Nie skończył nawet drugiej klasy szkoły podstawowej. Do pierwszej uczęszczał mając jeszcze 12 lat, potem zrezygnował z nauki i pracował dorywczo jako pomocnik na budowie. Dorabiał sobie kradnąc motorynki i radia z samochodów. Już w szkole miał dziwną pasję - lubił dusić kolegów.

Prawdziwym szokiem była dla niego śmierć brata, który zabił się na motorze. Od tego momentu Minghella zaczął przejawiać skłonności nekrofilskie.

Czytaj dalej:

http://nasygnale.pl/kat,1025343,title,Zabijanie-sprawialo-mu-ogromna-przyjemnosc-Historia-dusiciela-z-Genui,wid,13950348,wiadomosc.html?_ticrsn=3&ticaid=510063



Umówiła się z ministrantem - jej ciało znaleziono po 17 latach!

Umówiła się z ministrantem - jej ciało znaleziono po 17 latach!
(fot. sky.it)
Danilo Restivo, w rogu: Elisa Claps

12 grudnia 1993 roku przed południem Elisa Claps spacerowała wraz ze swoją przyjaciółką Elianą w centrum Potenzy we Włoszech. O 11. 30 rozstała się z nią. Powiedziała, że umówiła się z ministrantem Danilo Restivo. Potem ślad po niej zaginął. Jej ciało znaleziono dopiero po 17 latach, ukryte na poddaszu kościoła Św. Trójcy w jej rodzinnym mieście.

Danilo Restivo był trochę starszy od Elisy, która miała 16 lat. Służył do mszy jako ministrant w kościele Św. Trójcy w Potenzy i był w dobrych stosunkach z miejscowym proboszczem Mimi Sabia. Kiedy zaraz po zniknięciu dziewczyny policja przesłuchiwała go, powiedział: "Spotkaliśmy się w kościele. Było mało osób, bo msza już się skończyła. Rozmawialiśmy przez jakieś 10 minut, bo Elisa miała pojechać później na wieś. Odprowadziłem ją wzrokiem do drzwi, gdy wychodziła...".


Restivo zeznał także, że po mszy włóczył się bez celu po mieście i wszedł na teren budowy, tam potknął się i upadł, rozcinając sobie rękę. Protokół z pogotowia ratunkowego, gdzie udał się w zakrwawionych ubraniach, potwierdził jego zeznania, choć według opinii lekarza rana wyglądała jak po przecięciu ostrym narzędziem.

Ministrant był znany ze swoich dziwnych zachowań w stosunku do przeciwnej płci. Kiedy jakaś koleżanka mu się podobała wykonywał do niej głuche telefony z podkładem muzycznym. Dużo dziwniejsze było jednak to, że zawsze nosił przy sobie nożyczki. Ukradkiem odcinał nimi dziewczynom kosmyki ich włosów.

Czytaj dalej:

http://nasygnale.pl/kat,1025343,title,Umowila-sie-z-ministrantem-jej-cialo-znaleziono-po-17-latach,wid,13828474,wiadomosc.html


Urządzał orgie sado-maso i mordował prostytutki. Historia potwora z Terazzo

Urządzał orgie sado-maso i mordował prostytutki. Historia potwora z Terazzo
(fot. corrieredelveneto.corriere.it)
 


Podczas przeszukania w domu Stevanina oraz w budynku gospodarczym wskazanym przez prostytutkę, policja znalazła niesamowitą ilość materiałów pornograficznych oraz 7000 tysięcy zdjęć zrobionych przez maniaka sadomasochistę różnym kobietom. Poza tym znaleziono także atlasy anatomiczne, pokaźną kolekcję włosów łonowych przechowywanych w pudełeczkach oraz rejestr wszystkich partnerek seksualnych, z informacjami na ich temat.

Do momentu odkrycia przedmiotów osobistych należących do Biljany Pavlovic i Claudi Pulejo - dwóch prostytutek, które zaginęły kilka miesięcy wcześniej - policja traktowała Stevanina tylko jako zboczeńca o szczególnych upodobaniach. Fakt, że kobiety były też w jego rejestrze, wywołał podejrzenia. Mężczyzna tłumaczył się jednak, że miał z tymi prostytutkami przelotne relacje i przedmioty były pozostawione mu "ku pamięci".


Czytaj dalej:

http://nasygnale.pl/kat,1025343,page,2,title,Urzadzal-orgie-sado-maso-i-mordowal-prostytutki-Historia-potwora-z-Terazzo,wid,13864506,wiadomosc.html

Ćwiartowała zwłoki i robiła z nich mydło. Historia Wiedźmy z Coreggio

Ćwiartowała zwłoki i robiła z nich mydło. Historia Wiedźmy z Coreggio
(fot. it.paperblog.com)


Leonarda Cianciulli nazywana "Wiedźmą z Coreggio" lub "Mydlarką", w latach 40. ćwiartowała swoje ofiary w kwadrans, a w ciągu kilku następnych godzin przetapiała je na mydło. Kiedy ją wreszcie aresztowano, a ona przyznała się do swoich zbrodni, policja nie chciała jej uwierzyć. Mundurowi byli przekonani, że to mitomanka.

Prokurator nie dając wiary w to, że kobieta jest zdolna poćwiartować zwłoki w kwadrans, zażądał rekonstrukcji wydarzeń. Cianciullę postawiono w prosektorium przed zwłokami kloszarda i oddano jej narzędzia, zarekwirowane w jej domu: nóż kuchenny, tasak, nożyce ogrodnicze, nożyczki krawieckie i piłkę do drewna. Kobieta z wprawą gosposi domowej, która przyrządza indyka na święta, poćwiartowała ciało tasakiem, odcięła ścięgna nożycami, a kości pocięła piłą. Potem wszystko wrzuciła do garów i po kilku godzinach zakończyła pokaz swojej rutyny, demonstrując prokuratorowi nieregularne kawałki mydła z ludzkiego tłuszczu.

Czytaj dalej:
http://nasygnale.pl/kat,1025343,title,Cwiartowala-zwloki-i-robila-z-nich-mydlo-Historia-Wiedzmy-z-Coreggio,wid,13790380,wiadomosc.html





Dlaczego ta niewinna 15-latka musiała zginąć?

Dlaczego ta niewinna 15-latka musiała zginąć?
(fot. Archiwum Rodziny)



W małym miasteczku Avetrana na południu Włoch zaginęła 15-letnia dziewczynka Sara Scazzi. Wyszła z domu, aby pojechać ze starszą kuzynką Sabriną nad morze. Ta historia wstrząsnęła Włochami i przykuła do telewizorów miliony widzów. Już wkrótce rozpocznie się proces.

Okrutna rodzinna zbrodnia


- Sprawiedliwość ludzka nie przewiduje kary, jaka powinna spotkać osoby, które zamordowały moją córkę. Chcę sprawiedliwości, a przede wszystkim chcę poznać prawdę i powody. Moja córka kochała kuzynkę i ciotkę. Ufała im bezgranicznie, a one odpłaciły jej morderstwem. Dla nich nie wystarczyłaby nawet kara śmierci - powiedziała matka Concetta Serrano, która w rok od tragedii zdecydowała się porozmawiać z dziennikarzami.

Porwali ją

Sara mieszkała w domku rodzinnym w Avetranie koło Taranto. 26 sierpnia 2010 r. wyszła z domu o godz. 13.45 aby na piechotę dojść do domu kuzynki Sabriny Misseri, który był niedaleko. Znała drogę dobrze, bo przemierzała ją często. W tamten upalny sierpniowy dzień, miasteczko było jak wymarłe. Wszyscy pochowali się w domach z powodu gorąca i na ulicy nie było nikogo. Kuzynki miały pojechać nad morze samochodem trzeciej koleżanki Mariangeli Spagnoletti.

Jak twierdziła Sabrina, opowiadając swoją wersję przed kamerami telewizyjnymi oraz na posterunku policji - zgodnie ze zwyczajem, Sara puściła sygnał z komórki, że już idzie. Zaniepokojona tym, że kuzynka długo nie przychodzi, zatelefonowała do niej. Przestraszyła się, gdy nie odbierała, a po chwili komórka całkowicie straciła zasięg. Kiedy nadjechała przyjaciółka, Sabrina Misseri wybiegła na ulicę z krzykiem: "Porwali ją!". Wsiadła w pośpiechu do samochodu Mariangeli i obie pojechały szukać zaginionej.

Zaginięcie jasnowłosej, uroczej dziewczynki poruszyło całe Włochy. Wiadomość podawano we wszystkich mediach. Do Avetrany przyjechała telewizja. Sabrina płakała przed kamerami i apelowała o pomoc w odnalezieniu kuzynki. Policja przez kilka dni przeszukiwała okoliczne tereny. Cała rodzina Misserich wspomagała zrozpaczoną mamę Sary - Concettę Serrano. Jej siostra Cosima Serrano (matka Sabriny i żona Michela Misseri), pocieszała zdruzgotaną kobietę nie odstępując jej ani na chwilę. Sprawą zainteresował się nawet sam prezydent Włoch Giorgio Napolitano.

Czytaj dalej:

http://nasygnale.pl/kat,1025343,title,Dlaczego-ta-niewinna-15-latka-musiala-zginac,wid,13746139,wiadomosc.html

Makabryczne zabójstwo, które wstrząsnęło całym krajem

Makabryczne zabójstwo, które wstrząsnęło całym krajem
(fot. Archiwum Rodziny)

"Idę zrobić siusiu do toalety w barze" - to miały być ostatnie słowa 29-letniej Carmeli Rea, jakie wypowiedziała do swojego męża przed zniknięciem o godz. 14.30, 18 kwietnia 2011 r., na wzgórzu św. Marca w Ascoli Piceno. Małżeństwo było tam razem z kilkumiesięczną córeczką na spacerze.

Po prawie godzinnej nieobecności żony, Salvatore Parolisi zaczął jej szukać, a później, bardzo zaniepokojony, zadzwonił na policję.



Odnaleziono ciało

Policja od razu ustaliła, że Melania - bo tak nazywano Carmelę Rea w rodzinie - nigdy nie była w toalecie małego parkowego baru, gdyż był on zamknięty, ani w toalecie restauracji oddalonej o kilkaset metrów. Poszukiwania zaginionej kobiety trwały wiele godzin. Przepadła jednak bez śladu. Kilka miesięcy temu w tych okolicach znaleziono resztki ciała innej zaginionej kobiety Resselli Goffo. Mimo podejrzeń, jej mordercy jeszcze nie ustalono.

Mąż Salvatore Parolisi - zawodowy żołnierz w stopniu starszego kaprala, stacjonujący w garnizonie Piceno di Ascoli - płakał jak dziecko przez wiele godzin. Jego wojskowi koledzy próbowali go pocieszać.

Dwa dni po zniknięciu młodej mamy, anonimowy informator wskazał policji, gdzie znajduje się trup. Półnagie ciało Carmeli Melani Rea z poderżniętym gardłem, z raną w kształcie swastyki wyciętą w okolicach uda i licznymi ranami ciętymi na całym ciele oraz z dwiema strzykawkami wbitymi w pierś i łono, zostało znalezione w ustronnym miejscu, przy leśnej drodze w okolicy Ripa Di Civitella, kilka kilometrów od miejsca, w którym zgłoszono jej zaginięcie. Nie było wiadomo, czy kobieta przyjechała w to miejsce samochodem z kimś, kogo znała, czy też została porwana, odurzona, zamordowana i porzucona w tym miejscu. Kobieta miała opuszczone spodnie i majtki, nie był to wynik przemocy wobec niej.

 czytaj dalej:

http://nasygnale.pl/kat,1025343,title,Makabryczne-zabojstwo-ktore-wstrzasnelo-calym-krajem,wid,13673393,wiadomosc.html?ticaid=610062